1939

by marylapersona

Gdyby był lipiec 1939 nosiłabym długą spódnicę i białą bawełnianą koszulkę na ramiączkach.

Włosy byłyby luźno spięte, a na stopach drewniane koturny.

Makijaż nude. Zresztą! Jakie znaczenie ma makijaż.

Za 60 dni, o 6 rano skończy się pewność.

Pewność przyszłości, prawdy, przyjaźni. Dlatego musimy się spieszyć!

Wstawaj leniuchu! Już 12-sta godzina, nie zakrywaj się kołdrą, zaraz odsłonię świat za oknem i spojrzymy przed siebie.

Musimy się spieszyć!

Musimy zdążyć odrobić lekcje z wszystkich znanych nam uczuć wzajemnych, tych dobrych i złych.

Kochaj mnie mocno, pożądaj gorliwie, odwracaj się za mną, kiedy idę do pracy, żeby zapamiętać mnie dokładanie taką, jaka jestem.

Wieczorem wyplątuj mi opaskę z włosów i rysuj palcami linię od obojczyków, kości klatki piersiowej, wzdłuż pępka do bioder.

A potem powtórz to wszystko, tylko całym sobą i przygarnij mnie, ponieważ bardzo tego potrzebuję.

Spiesz się! Inaczej przegram tę wojnę i zginę od swojego największego wroga – Samotności.

Nie zawieram paktów, nie podpisuję konwencji.

Z nikim nie idę na żaden układ. Nie znam się na tym. Próbuję liczyć na Ciebie. Będziesz moim schronem, kiedy nas zaatakują? Lotnią, którą odlecimy, żeby być ponad to?

Musimy się spieszyć, niszczeję od wojen. Boli mnie brzuch. I mam suchą cerę. Którędy prowadzi droga do schronu?